sobota, 1 kwietnia 2017

hey mr policeman

cześć, kochani!
przychodzę do was z nowiutkim one shotem, który jest w 101% jikookowym fluffem i smutem. zaczęłam pisać go zaraz po wyjściu pamiętnego odcinka bts run, w którym jikooki mocno szalały, co od razu stało się moją inspiracją do tego opowiadania. jest trochę przesłodzone, ale potrzebowałam czegos uroczego, przepraszam :( i wybaczcie mi równiez wszystkie błędy, skończyłam tworzyć to dosłownie przed chwilą, a nie chciałam przeciągać ani dnia dłużej. anyway, mam nadzieję, że się spodoba! ♥
ps. zastanawiam się nad tym, czy nie przenieść się całkowicie na wattpada. co myślicie? 
malffu x


– Jungkook, masz sprawę.
– Jestem zajęty.
Przełożyłem kolejną stertę papierów na przeciwną stronę biurka, nie podnosząc nawet wzroku na Yoongiego, który stał w drzwiach mojego gabinetu i czekał, choć nie do końca wiedziałem na co. Powoli gubiłem się już w tych wszystkich kartkach, zeznaniach, aktach i bóg wie, czym jeszcze. Zbliżał się wieczór, a ja od samego rana siedziałem przy dokumentach, więc byłem, delikatnie mówiąc, nieco rozdrażniony, czemu z pewnością nie sprzyjał natarczywy wzrok mojego współpracownika, którego od dawna nie powinno tu być.
– Przydziel to komuś innemu – warknąłem, przecierając dłonią twarz. – Mówiłem, że…
– Jungkook.
   Nie, tym razem głos nie należał do Yoongiego. Melodyjny i spokojny, ale zachwiany nutą niepokoju i przestrachu. Z głupim, aczkolwiek (na moje nieszczęście) trafnym przeczuciem odwróciłem się w stronę jego źródła. Widząc, że obok znajomego policjanta stoi podobnego wzrostu chłopak o płomiennym odcieniu włosów, którego nie dało pomylić się z nikim innym, odchyliłem się do tyłu na oparciu fotela i zacisnąłem mocno powieki, przytłoczony nagłym przypływem irytacji.
– Kurwa. – Z moich ust uleciało głośne westchnienie, przez chrypę brzmiące raczej jak pełen niezadowolenia jęk.
– Skoro już wszystko ustaliliśmy, zostawiam was samych. – Yoongi wreszcie puścił kołnierz nastolatka i kiwnął głową w moją stronę. – Ostrzegałem, że ma dzisiaj nie za ciekawy humor – rzucił szeptem do młodszego,  co i tak usłyszałem. Zmrużyłem oczy. – A ty – zwrócił się jeszcze do mnie – powinieneś go bardziej pilnować. To już drugi raz w tym miesiącu.
Prychnąłem pod nosem i przekląłem go cicho, co z niewzruszoną miną zignorował, po czym wreszcie wyszedł z pomieszczenia.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem, sprawiając, że chłopak, który i tak wyglądał już jak przestraszony szczeniak, wzdrygnął się jeszcze bardziej.
– Dzień dobry, Jimin – powiedziałem ze względnym spokojem i założyłem ręce na klatce piersiowej, patrząc na niego spod przymkniętych powiek. – Masz mi coś może do powiedzenia?
To oczywiste, że nie wpadł w odwiedziny. Wiedział, że w pracy nie znajduję czasu nawet na śniadanie, a co dopiero przyjmowanie gości (to, że czasem ignorował moje słowa i przychodził mimo wszystko, było kompletnie inną sprawą). Gdyby chciał zrobić mi niespodziankę, nie stałby teraz jak kołek, udając, że nie chwieje się lekko na boki, a jego usta nie zaciskałyby się w wąską linię, aby przypadkiem nie wypuścić jednego słowa za dużo.
I, rzecz jasna, nie przytargałby go tu Yoongi.
Nie widzieliśmy się po raz pierwszy, żebym teraz przepisowo kazał mu usiąść naprzeciwko mnie, zasypując masą podręcznikowych pytań. Jednocześnie każdy z pracowników tego miejsca znał Parka na tyle dobrze, aby wiedzieć do kogo go przyprowadzić.
Jimin nigdy nie był grzecznym chłopcem.
– Podejdź – rozkazałem, nie słysząc żadnego odzewu z jego strony. Zaraz potem podniosłem się ze skórzanego fotela i ułożyłem ręce na biodrach, uważnie go obserwując.
Nastolatek dopiero wtedy jakkolwiek się poruszył. Najpierw niepewnie uniósł głowę, przypatrując się mi swoimi błyszczącymi, nieco zamglonymi oczami, jakby chciał wybadać, jak bardzo zły jestem. Drgnął, słysząc, że się niecierpliwię. Zrobił kilka kroków w przód i stanął, zmniejszając dzielący nas dystans do ledwie kilkunastu centymetrów, z takiej odległości rumieńce na jego twarzy i czubku nosa były doskonale widoczne.
Skrzywiłem się, gdy dotarła do mnie woń alkoholu.
– Jimin – powiedziałem ostrzejszym głosem.
 – Przepraszam… – szepnął w końcu i spuścił głowę. Od razu złapałem go za brodę i z powrotem uniosłem ku górze, zmuszając do utrzymywania kontaktu wzrokowego. Przygryzł wargę. 
– Jesteś pijany.
– Nie pijany. Lekko podpity.
Ze świstem wypuściłem powietrze z ust, a on, wyczuwając chłód w moim spojrzeniu, przełknął ślinę. Czasem gdy coś przeskrobał, udawało mu się udobruchać mnie kilkoma ładnymi uśmiechami i słodkimi słówkami, ale tym razem zamiast polepszyć swoją sytuację, kopał pod sobą jeszcze głębszy dół.
– Co ci strzeliło do głowy? – zacząłem. – Dwa tygodnie temu trafiłeś tu, bo pobiłeś się z Hoseokiem. Wiesz, że nie mam nic przeciwko temu, żebyś czasem się ze mną napił, ale cholera, to różnica, gdy jesteśmy sami, a kiedy chodzisz po mieście ze szkolnym plecakiem i butelką w ręce, pewnie nawet tego specjalnie nie ukrywając. – Westchnąłem, kręcąc głową. – Jesteś niepełnoletni, Jimin. Zostało ci cholerne pół roku do osiemnastki. Daj swoim rodzicom trochę wytchnienia.
 Chłopak wydął dolną wargę, pewnie nieświadomie, i przysłuchiwał się moim słowom z miną zbitego psa. Nie lubiłem na niego krzyczeć czy go karcić, ale z czasem traciłem cierpliwość. Czułem się za niego odpowiedzialny, momentami nawet bardziej, niż jego opiekuni.
– Po prostu się o ciebie martwię, rozumiesz? – Mój głos złagodniał, a on po usłyszeniu tych słów też nieco się rozluźnił i kiwnął głową. Nie mogąc się powstrzymać, poczochrałem jego włosy, przez co niewielki uśmiech wpłynął na jego twarz. Tch, nieodpowiedzialny dzieciak. – Twoi rodzice są w domu?
– Nie, miałem zamiar przyjść do ciebie po szkole – odparł cicho, trochę plątając się pomiędzy słowami.  Widziałem, że nie wypił na tyle dużo, aby jutro czegoś nie pamiętać, jednak samo to, że sięgnął po alkohol sprawiało, że miałem ochotę dać mu jakąś nauczkę.
– Nie zmienia to faktu, że będę musiał do nich zadzwonić.
– To serio konieczne? Są na wyjeździe, nie psuj im tego. Jungkookie… – zaskomlał, przylegając do mnie całym ciałem. Westchnąłem cicho, zerkając w dół na jego twarz, która znów przybrała niezwykle niewinny i kuszący wyraz. To było takie typowe, kiedy czegoś ode mnie chciał.
– Zdecydowanie. – Pociągnąłem go za włosy w tył, gdy zbliżył się do pocałunku. Szczwana bestia, jak zwykle starał się w ten sposób odciągnąć mnie od rzeczy, które mogły mu jakoś zaszkodzić.  
W jego oczach pojawił się zawód. Zaśmiałem się pod nosem, chyba trochę złośliwie, przez co mina mu zrzedła, ale to dobrze. Moją rolą w tym wszystkim było, żeby dawać mu nauczki i karać, kiedy jest niegrzeczny, pokazywać, że ja mam nad nim władzę i to mnie powinien słuchać. W przeciwnym wypadku zaczynaliśmy bawić się nieco inaczej, reguły się zmieniały.
Dziś Jimin nagiął zasady, więc ja chyba też powinienem.
– Kiedy wracają twoi rodzice?
– Za dwa dni – wybełkotał obrażony, wciąż jednak patrząc prosto w moje oczy.
– Świetnie – skwitowałem. – W takim razie później zabiorę cię do siebie. A teraz idziesz spać, może trochę przetrzeźwiejesz.
– Ale ja nie jestem pijany – zaprotestował, tupiąc nogą w podłogę.
– Za to śmierdzisz alkoholem. Przede mną jeszcze kilka godzin pracy, będziesz mi przeszkadzać. Mam cię zanieść na tą pieprzoną kanapę czy sam sobie poradzisz? – zapytałem, widząc, że nadal nie ruszył się z miejsca. Jimin prychnął pod nosem, ale koniec końców posłuchał, a kiedy odchodził, zdążyłem jeszcze klepnąć go na pożegnanie w tyłek, zanim znów usiadłem do papierów.
– Bądź grzeczny – mruknąłem, nie podnosząc więcej wzroku. Słyszałem, jak faktycznie kładzie się na kanapie umieszczonej naprzeciwko mojego biurka, dzięki czemu miałem na niego idealny widok. A raczej na jego zacne tyły, bo odwrócił się do mnie plecami. Nie narzekałem.
– Dobrze ci w tym mundurze. – Spojrzał na mnie przez ramię i uśmiechnął się głupio. – Ale chyba wolałbym zobaczyć cię bez niego. Dobranoc, Jungkook. Aha, i przestań gapić się na mój tyłek.
Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze.
Pozwolę zobaczyć ci dziś znacznie więcej, Jiminie.

+++

– Tak, pani Park. Będzie pod moją opieką. Przepraszam za kłopot.
Odłożyłem telefon na biurko i przetarłem twarz dłońmi, przeciągając się ze zmęczeniem na fotelu. Spojrzałem na zegarek – zbliżała się dwudziesta druga. Teoretycznie, powinienem być już w domu albo przynajmniej zacząć się tam zbierać. W praktyce natomiast wolałem zostać. Obiecałem coś mojemu małemu, psotnemu chłopcu, a ja zawsze dotrzymywałem słowa.
Jimin wciąż spał w najlepsze. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo nadal leżał odwrócony w stronę ściany i oddychał miarowo, co mogłem usłyszeć w trakcie wykonywania pracy. W jakiś sposób mnie to odprężało, kiedy wiedziałem, że leży tutaj, zaraz obok, bezpieczny i mój.
Całe szczęście, że nie dostałem dziś żadnych zleceń w terenie.
Drzwi otworzyły się, a zza nich wychylił się Yoongi. Jasne, jeszcze jego tu brakowało.
– Jungkook, nie idziesz do domu? – zapytał i od razu się skrzywił, widząc, że Jimin wciąż leży na łóżku. Momentalnie ściszył ton głosu. – Rodzice jeszcze go nie odebrali?
– Coś im wypadło. Posiedzę z nim do ich przyjazdu – skłamałem, przybierając zmęczony uśmiech. Mimo to był przekonywujący. Sprawdzona informacja. – Idź już, jest późno. Do jutra.
– W porządku. Dobranoc.
Kiedy wychodził, trzasnął drzwiami tak głośno, że aż sam się wzdrygnąłem. Co za idiota, w takim razie po cholerę wcześniej szeptał?
Zirytowany podszedłem do nich, aby je zakluczyć, upewniając się później, że na pewno są zamknięte i nikt nieproszony nie wtargnie do środka. Następnie wróciłem do biurka i wykorzystując to, że Park jeszcze się nie obudził, zacząłem porządkować bałagan, który przypadkiem mi się tu wytworzył.
– Mówiłem ci, że moich rodziców nie ma. I po co zamknąłeś drzwi od środka?
…albo jednak nie spał?
Na chwilę przestałem robić cokolwiek i oparłem się rękoma o drewniany blat. Chyląc głowę na bok wbiłem wzrok w Jimina, który zdążył już odwrócić się w moją stronę, przypatrując jeszcze nieco zaspanymi oczami.
– A ja za to mówiłem ci dziś, że byłeś niegrzeczny. Pamiętasz, co dzieje się z niegrzecznymi chłopcami, prawda, Jiminie?
Przysięgam, że w jego oczach pojawił się błysk, który byłem w stanie dostrzec nawet z takiej odległości. Zmęczenie zniknęło tak, jakby wcześniej wcale u niego nie zagościło, a serce zabiło trochę szybciej, choć nie mogłem tego poczuć. Jednak wiedziałem, jak na Jimina działały moje słowa. Jak działem ja. Zawsze.
Chciałem się z nim trochę podrażnić, dlatego po tych słowach po prostu wróciłem do ogarniania gabinetu. Kątem oka widziałem, że się niecierpliwi, rzuca mi proszące spojrzenia, wierci na kanapie i cicho pomrukuje. Wywoływało to u mnie pełen satysfakcji uśmiech. Mój biedny, mały Jiminie... Gdybyś wiedział, co zrobię z tobą tego wieczoru.
– Jungkookie, nudzi mi się tak bardzo – jęknął, nieco się wypinając. – Pobawisz się ze mną? – Nie widząc żadnej reakcji, westchnął i przygryzł wargę. – Oficerze Jeon?
Zacisnąłem zęby, przestałem sprzątać. Cholera.
Wziąłem oddech, jeden, drugi, przymknąłem powieki, ale za chwilę je otworzyłem, żeby zobaczyć, jak ładnie i zachęcająco Park się do mnie uśmiecha. Przeczesał włosy palcami, doprowadzając je tym do seksownego nieładu, który tak mi się zawsze podobał.
– Pożałujesz tego, dzieciaku.
Bezceremonialnie podszedłem do niego i przerzuciłem sobie przez ramię, a on zdusił niespodziewany krzyk, zaciskając dłonie na moich plecach. Syknąłem, czując przebijające się przez materiał paznokcie, ale zignorowałem to i skierowałem się do niewielkiej celi, w której znajdowały się dwa krzesła. Postawiłem chłopaka na podłodze i te drzwi również zamknąłem, co wywołało na twarzy Jimina zdziwioną i niepewną minę.
Mnie natomiast z każdą chwilą podobało się coraz bardziej, ciekawość i ekscytacja rosła, ekscytacja widokiem Jimina, zagubionego i zbitego z tropu, kompletnie zdanego na swojego chłopaka.
– Jungkook? Co ty knu…
– Rozbierz się, Jiminie.
– Co?
– Rozbierz się – powtórzyłem, wykrzywiając usta w uśmiechu. Ułożyłem dłoń na klatce piersiowej młodszego i delikatnie pchnąłem go do tyłu w stronę krzeseł.
Jimin zawahał się, na jego policzki wpłynęły soczyste rumieńce. Wbił wzrok w podłogę i niepewnie sięgnął do pierwszego guzika swojej koszulki, a później następnego i jeszcze kolejnego.
– Grzeczny chłopiec – mruknąłem, gdy górna część garderoby wylądowała na podłodze. Po kilku sekundach dołączyły do tego spodnie i bielizna, a Jimin stał przede mną kompletnie nagi i odkryty, nie próbował się nawet zasłaniać, pomimo, że poczerwieniał po same uszy.
Kochaliśmy się wiele razy i oboje szaleńczo uwielbialiśmy siebie nawzajem, nasze ciała, byliśmy uzależnieni od dotyku drugiego. Ta sytuacja była jednak nowa, czułem się kompletnie inaczej i on chyba też, bo mimo, że znałem każdy zakamarek jego ciała, wyglądał jak  podczas pierwszego razu. Niewinny, czysty i niepewny, ale tak samo idealny. Taki był najpiękniejszy.
– Usiądź na krześle – wydałem kolejne polecenie, a on posłusznie je wykonał, wciąż zawstydzony tym, jak zachłannie badałem go wzrokiem.
Zająłem miejsce naprzeciwko niego, wciąż mając na twarzy ten tajemniczy uśmiech. Przygryzłem dolną wargę, kiedy on pomimo skrępowania wciąż patrzył mi  w oczy. Wiedział, jak bardzo mnie to podnieca, w jego spojrzeniu widziałem wszystko i udowadniał tym, że jemu także się to podobało.
Zbliżyłem się do twarzy chłopaka, pozwalając na to, aby nasze nosy się zetknęły. Był taki uroczy, boże. Tym razem to on przejechał językiem po swoich wargach, „przypadkiem” zahaczając o moje usta, jednak pomimo tej prowokacji pozostałem niewzruszony. W odpowiedzi „niechcący” musnąłem dłonią jego członka, kiedy sięgałem do włosów Parka, aby z czułością je pogłaskać. Złożyłem delikatny pocałunek na czole Jimina i nachyliłem się do jego ucha, przygryzając lekko.
– Pokaż mi, jak się dotykasz, skarbie – szepnąłem.
Oparłem się o krzesło, siadając wygodniej. Jimin zamrugał kilkakrotnie, jakby rozważał to, czy przypadkiem się nie przesłyszał, klatka piersiowa zaczęła unosić mu się znacznie szybciej. Niejednokrotnie widziałem go w takiej sytuacji, gdy przychodziłem w nocy, a on leżał wśród rozkopanej pościeli, z podwiniętą koszulką, oddychając w nierówny sposób z głośnym „Jungkook-ah” na swoich malinowych ustach.
– H-hyung…
– W porządku, Jiminie. Myśl o mnie – zachęciłem, łapiąc go za ręce. Pocałowałem obie dłonie chłopaka, a następnie ułożyłem je na stojącym już penisie, przez co delikatnie się wzdrygnął.
Zacząłem spokojnie. Subtelnymi ruchami naprowadziłem Parka, a raczej po prostu zmotywowałem, bo sam doskonale wiedział, co powinien robić. Po chwili z jego ust uleciało pierwsze westchnienie, najpierw ciche, niepewne, a później coraz głośniejsze i nierówne, przeplatane urwanymi jękami. Wreszcie pozwoliłem na to, aby zabawiał się ze sobą całkowicie sam i umiejscowiłem swoje palce na jego udach, z przyjemnością je masując. Jimin rozchylał usta i pozwalał na to, aby jego ciałem co chwilę targały dreszcze, a kiedy patrzył mi przy tym w oczy, to było tak, kurwa, podniecające. Gorąco płynęło przez całe moje ciało, skupiając się w podbrzuszu, ale w miarę możliwości to ignorowałem. Najpierw musiałem zająć się moim maluszkiem. 
Doszedł, sapiąc cicho moje imię. Wiedział, jak doprowadzić mnie do szaleństwa, powoli i skutecznie. Skończył na swoim brzuchu, który jeszcze przez chwilę napinał się pod wpływem orgazmu, a potem odchylił głowę, zwilżając usta.
– Jesteś cholernie pociągający. Nikt poza mną nie ma prawa tego widzieć, rozumiesz?
Jimin pokiwał twierdząco głową, wciąż zamroczony falą przyjemności, która przez niego przeszła. Z uśmiechem wpiłem się w wargi płomiennowłosego chłopaka, nie mogąc powstrzymać się przed tym, aby pociągnąć go za włosy. Jego usta były tak miękkie i aksamitne, kochałem je całować, gryźć, ssać, pieścić na wszelkie możliwe sposoby, należały do mnie, odcisnąłem na nich swoje piętno i żadne inne imię nie mogło opuścić ich w takim akompaniamencie jęków i błagań o więcej.
– A teraz wyciągnij rączki do tyłu, skarbie. – W moich dłoniach zabrzęczały kajdanki, jednak zanim chłopak zdążył to sobie uświadomić, zwinnie przypiąłem jego nadgarstki do nóg krzesła. Szarpnął się delikatnie, na marne. – To była dopiero rozgrzewka.
Wstałem, a następnie obszedłem go dookoła, palcami przy okazji sunąć po rozgrzanym torsie chłopaka. Poderwał się lekko do góry, ale nic poza tym nie mógł zrobić, chyba,  że wywrócić się razem z krzesłem, jednak to niewiele by dało.
 Ten widok wywoływał na mojej twarzy niepohamowany uśmiech. Jimin był bezbronny, bez możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu, tylko czekał na to, co zrobię ja. Brudny, z oddechem, który zdążył już uspokoić, a który przez każdy mój gest przyspieszał na nowo.
Uklęknąłem tuż przed jego kolanami, składając na nich motyle pocałunki. Dłońmi jeździłem po całej długości nóg chłopaka, pieszcząc jego mleczną, miękką skórę, której idealność w niektórych miejscach zakłócały tylko bardziej lub mniej bordowe ślady. Skutecznie omijałem ten najważniejszy punkt, powoli zmierzając do niego poprzez słodką ścieżkę mokrych pieszczot. Przygryzając, ssąc, liżąc cudowne uda Jimina, które zawsze tak bardzo podziwiałem, dotarłem do domagającego się ponownej uwagi członka. Z czułością ucałowałem jego główkę, na co od razu drgnął, a młodszy wierzgnął się na krześle.
– Shh, spokojnie, Chim. – Językiem przejechałem po całej długości penisa, drażniąc się z chłopakiem. Owiewałem go ciepłym oddechem, obsypywałem urwanymi pieszczotami, wbijając paznokcie w jego bok, podczas gdy on coraz bardziej wił się z przyjemności, bezsilności i zmęczenia.
Mój śliczny chłopiec.
– Jungkook, proszę… – załkał, łzy zebrały się w kącikach jego oczu. Nie potrafiłem przestać się nim zachwycać, patrząc na niego w ten sposób z dołu, był taki wspaniały. Gdybym uwolnił jego ręce, z pewnością już dawno wplótłby mi je we włosy i wskazał, jak mam się poruszać, żeby go zadowolić, aby skończył jak najszybciej.
Ale nie na tym polegała cała zabawa. Miałem zamiar go troszkę pomęczyć.
Gdy wziąłem go do swoich ust do połowy, spomiędzy warg Jimina wyrwał się głośny, naprawdę głośny i przeciągły jęk. Zignorowałem go, przechodząc do pieszczot językiem, dopiero kiedy jego sapnięcia stały się częstsze i zdecydowanie zbyt donośne, oderwałem się i wstałem, nachylając nad twarzą chłopaka. Od razu otworzył oczy, przez chwilę jego wzrok ukryty był za mgiełką rozmarzenia i stanu błogości, do jakiej go prowadziłem.
– Bądź ciszej, kochanie. Chyba nie chcesz, żeby ktoś cię usłyszał, hm?
Nic nie mówiąc pokiwał głową, rozchylając kusząco swoje wargi. Ucałowałem dolną z nich i przygryzłem ją lekko, a Jimin jęknął słodko prosto w moje usta. Znów obrzucił mnie zawiedzionym spojrzeniem, gdy oderwałem się od niego gwałtownie, ale powinien się już przyzwyczaić, że tym razem gramy na moich zasadach.
Przysunąłem krzesło obok niego i usadziłem się wygodnie, dłonią jeżdżąc po rozpalonym brzuchu młodszego, na którym ostatnio pojawił się zarys mięśni. Jimin i bez tego był cholernie gorący i pociągający, a ja kochałem go jako tego niewinnego dzieciaka, kochałem jego uroczy brzuszek i każdy element należący do ciała Parka.
Zacisnąłem palce na jednym z nabrzmiałych sutków, drażniąc go i przyszczypując. Wolną ręką powróciłem do penisa, co natychmiastowo spotkało się z niepohamowanym  westchnięciem, im dłużej bawiłem się z nim w ten sposób, tym bardziej wiercił i wierzgał się na krześle. Co chwilę przerywałem pieszczoty, żeby widzieć ten cudowny zrezygnowany wzrok, błaganie, słyszeć spragnione jęki i nierówny oddech. Jimin powoli tracił panowanie nad sobą, a tak właściwie to ja odbierałem mu jakąkolwiek kontrolę.
– Jungook-ah, nie wytrzym-mam tak dłużej… Aaah – przeciągnął głośno, gdy niespodziewanie zacisnąłem palce na jednym z sutków. Nie słuchał mnie. – Proszę – wybełkotał, zaciskając usta w wąską kreskę.
Ciałem chłopaka targnął silny dreszcz i towarzyszący mu prawie krzyk. Był blisko spełnienia, dlatego po kilku posuwistych ruchach wokół jego główki cofnąłem rękę, oddalając go tym od upragnionego orgazmu.
– Czemu – zaczął, patrząc na mnie zaszklonymi oczami. – Czemu mi to robisz, Jungkook…
Z uśmiechem wstałem i obszedłem od tyłu krzesło, na którym siedział, nachylając się i przytulając do jego pleców. Kiedy stykałem się z nim policzkami, czułem bijące od niego gorąco, wręcz parzył. Jimin złapał za nogawkę od moich spodni, bo tylko do niej dosięgał, i ścisnął mocno materiał w dłoni, gdy moje zwinne palce powróciły na jego tors, mozolnie dążąc do stojącego i podrygującego penisa.
–  Mówiłem ci, że niegrzeczni chłopcy zasługują na karę, Jiminie.
Zachłysnął się powietrzem, gdy gwałtownie zacisnąłem palce na jego męskości. Składając mokre, zmysłowe pocałunki na jego szyi, policzku, obojczykach, ramieniu i plecach, powoli stymulowałem członka Jimina, od czasu do czasu przyspieszając, by po chwili znów zwolnić. Odchylił głowę z przyjemności, dając mi jednocześnie znacznie więcej dostępu do jego lśniącej od potu skóry, co wykorzystałem niemalże od razu, wgryzając się w nią jak wampir. Zawsze prosił mnie, żebym nie zostawiał po sobie śladów w tak widocznych miejscach jak kark albo dekolt, ale tym razem miałem to gdzieś i nawet on nie protestował. Kąsałem jego szyję, oznaczając go jako swoją własność. Moją i tylko moją.
– Pozwól mi dojść – poprosił cicho, kiedy znów zwolniłem. Zawahałem się przez chwilę, przechodząc  pocałunkami na linię szczęki nastolatka, aż w końcu zdecydowałem się przyspieszyć nieco swoje ruchy i w równym tempie masować pulsującą męskość Jimina, chcąc jak najbardziej wydłużyć nadchodzącą przyjemność.
Sapał prosto do mojego ucha, a im bardziej niespokojny był, im bardziej trząsł się i im głośniej brzmiały jego westchnięcia, tym bliżej końca się znajdował. Wreszcie Jimin doszedł, obficie rozlewając się na swoje podbrzusze i wyrzucając z siebie głośny krzyk. Skrzywiłem się nieco, ale zaraz skupiłem się na czymś innym, otwartą dłonią przejeżdżając przez środek brzucha nastolatka, tym samym rozsmarowując nasienie na całej jego powierzchni.
– Dziękuję – mruknął, wciąż nie mogąc uspokoić szybkiego oddechu, przez co klatka piersiowa chłopaka nadal unosiła mu się w szybkim tempie. Uśmiechnąłem się półgębkiem, sięgając umazaną dłonią do swoich ust. Park odwrócił lekko głowę w prawo, obserwując każdy mój ruch. Ja także na niego patrzyłem z prowokacją w oczach, powoli wsuwając palec wskazujący pomiędzy swoje wargi, nieprzyzwoicie i niejednoznacznie przy tym mlaskając.
Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy Jimin z przymkniętymi powiekami rozchylił usta i lekko wysunął język, abym jemu też dał spróbować.
I mówcie, co chcecie, ale było to najbardziej seksowną rzeczą na świecie.
Kimże bym był, gdybym wtedy mu odmówił? Z zadowolonym uśmiechem i uniesioną brwią przysunąłem dłoń do jego pełnych, błyszczących od śliny ust. Nie musiałem nic robić, a sam rozchylił je niemalże natychmiastowo, oplatając język wokół moich palców i nawet w chwili, kiedy nic na nich nie pozostało, ssał je i po prostu się bawił, tak, jakby było to dla niego najlepszą rozrywką. W tamtym momencie z mojego gardła wyrwał się cichy jęk, który na nieszczęście Jimin usłyszał. Cholera.
Byłem tak zaabsorbowany drażnieniem i zadowalaniem Parka, że sam kompletnie nie zwróciłem uwagi na rosnący z każdą sekundą problem (w moich bokserkach, rzecz jasna).  Dopiero kiedy spodnie zaczęły mnie boleśnie uwierać, postanowiłem, że to dobry czas, aby dać koniec naszej grze wstępnej, bo oboje mieliśmy jej powoli dość. Choć Jimin wydawał się już nieco zmęczony, wiedziałem, że tylko czekał na finał, na swoją wisienkę na torcie.
Kliknięcie kajdanek sprawiło, że rudowłosy chłopak wciągnął gwałtownie powietrze, zapewne nie spodziewając się, iż uwolnię go tak szybko. Mimo to pozostał w bezruchu, co wywołało u mnie dziwne poczucie władzy, ciepło rozlało się po moim podbrzuszu po raz kolejnym, a gorąco uderzyło w klatkę piersiową. Świadomość, że czekał na jakiś ruch, słowo albo gest z mojej strony, na pozwolenie aby zrobić cokolwiek, była tak kurewsko dobra.
– Chodź do mnie – poprosiłem, jednak ton mojego głosu sprawił, że brzmiało to bardziej jak rozkaz. Ciekawym faktem było, że na Jimina działało to lepiej, niż jakikolwiek inny afrodyzjak, kiedy cała jego rozkosz i spełnienie leżały w moich rękach i zależały ode mnie. Właściwie sam mi je oddawał, był takim dobrym, uległym chłopcem. Uwielbiałem to, prawie tak bardzo jak chwile, w których droczył się ze mną i przejmował inicjatywę, potrafił owinąć mnie sobie wokół palca i takie rzeczy, boże, o jakich nigdy wcześniej nie śniłem.
Młodszy posłusznie wstał i przybliżył się, jego policzki były uroczo zaróżowione, włosy zmierzwione, a oczy kompletnie zafascynowane, jakby ktoś go zaczarował. Złapałem jego drobną dłoń i gwałtownie do siebie przyciągnąłem, powodując, że dosłownie na mnie wpadł, jednak nie pozwoliłem mu się odsunąć, natychmiastowo obejmując ramionami jego ciało. Nie był już ani trochę spięty, czułem to, a gdy odcisnąłem na ustach chłopaka mocny i gorący pocałunek, miałem wrażenie, że słyszę jego myśli, w których jak oszalały krzyczał „wreszcie!”.
Pchnąłem chłopaka prosto w kierunku ściany, nieco brutalnie, przez co uderzył nagą skórą o jej powierzchnię. Syknął przez nieprzyjemne uczucie chłodu na rozpalonym ciele, ale byłem pewien, że zaraz o tym zapomniał, zajmując się moim językiem. Uchyliłem delikatnie powieki i uniosłem nadgarstki chłopaka ponad jego głowę, po raz kolejny doprowadzając go tym do rozpaczy.
– Proszę, Jungkook – załkał. Słowa te zlały się w jedno, kiedy wciąż napierałem na usta młodszego. – Proszę, chcę cię dotknąć…
W pierwszej chwili to zignorowałem, jednak po upływie kilku sekund uwolniłem jego nadgarstki z mocnego uścisku, czując, jak bardzo zaczyna boleć mnie podbrzusze. Nie mogłem powstrzymać się też od cichego jęku, co jak zwykle nie uszło uwadze Jimina, który – wierzcie mi – uwielbiał, po prostu uwielbiał słyszeć, do jakiego stanu mnie doprowadzał. Wiedział o tym, oczywiście, że tak, ale chciał też widzieć, zawsze. Minuta po minucie zacząłem więc ustępować, dając mu jednocześnie coraz więcej satysfakcji.
Poza tym to jasne, że nie chodziło mi tylko o zaspokojenie siebie, nie. Oddałbym życie za tego malucha, a patrzenie na to, jak słodko reaguje na mój dotyk, jak dobrze mu ze mną, jak cudownie rozchyla wargi, gdy próbuję zrobić co w mojej mocy, aby było mu najprzyjemniej, to najwspanialsza rzecz, jaka spotkała mnie w życiu.
Mruknąłem cicho, gdy Park zaczął dobierać się do munduru opinającego moje ciało. Przez moment motał się z rozporkiem i koszulą, ale z niewielką pomocą udało mu się uporać z tym całkiem szybko. Ciężkie ubranie opadło i zabrzęczało, uderzając o ziemię. Niewiele myśląc kopnąłem je gdzieś w róg pomieszczenia, pozwalając na to, aby Jimin kąsał moją szyję swoimi nieziemskimi ustami, pozbywając się jednocześnie wadzącej nam bielizny.
Oboje wydaliśmy z siebie jęk w tym samym czasie – ja z powodu jego sprawnych dłoni wokół mojego penisa, a on, jak mniemałem dlatego, iż nie mógł wytrzymać już ani sekundy dłużej.
Westchnięcie uleciało spomiędzy moich ust, gdy chłopak przesunął dłońmi wzdłuż pleców, przechodząc na ramiona i umięśnioną klatkę piersiową. Kreślił na niej różne kształty, bawił się mną po raz kolejny, przeciągał, choć sam wyglądał tak, jakby zaraz miał puścić wszystkie trzymające go bodźce. Resztki cierpliwości, którą jakimś cudem udało mi się zachować przez ostatnie pół godziny, prysnęły wraz z chwilą, gdy Jimin zacisnął swoje palce na należącej do mnie męskości, mocno wgryzając się w skórę na moim obojczyku.
Nie, nie było mowy o tym, żeby przeciągać to choćby przez chwilę dłużej. W żadnym wypadku, definitywnie. Nie.
Zdusił krzyk, gdy niespodziewanie chwyciłem uda chłopaka i podciągnąłem go do góry, zaprzestając tym samym cudów, jakie czyniły jego palce, i przycisnąłem go do ściany swoim własnym ciałem, przez co nasze krocza otarły się o siebie kilkakrotnie. To było tak dobre i przyjemne, tak gorące, on był tak pociągający w chwili, gdy jęczał prosto do mojego ucha, że aż sprawiało mi ból. Czułem, jakby moją duszę rozrywała jakaś niewidzialna, nikczemna siła, a z drugiej strony błagałem o więcej, modliłem się, żeby to uczucie nie zniknęło.  
I penis też mnie bolał. Ale to swoją drogą.
Zawahałem się na moment i spojrzałem w zamglone oczy Jimina, które w tamtym momencie wydawały się być jeszcze bardziej czarne, niż zwykle. Jakby pożądanie pochłonęło go kompletnie, odebrało wszystkie zmysły, domagał się jedynie mojego palącego dotyku.
– Weź mnie tu i teraz – rzucił nagle. Zacisnął powieki i oparł głowę o ścianę za sobą, a usta pozostawił rozchylone, aby po chwili opuściło je pełne żalu i zniecierpliwienia westchnienie.
To w zupełności wystarczyło, aby wyzbyć się ze mnie wszystkich możliwych wątpliwości. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie powinienem go przed tym rozciągnąć, ale oboje woleliśmy od razu przejść do konkretów. Ponadto miałem wrażenie, że Park był już wystarczająco dobrze przygotowany. Na tyle bardzo, aby dosłownie rozpływać się w moich ramionach z podniecenia.
Nakierowałem  nabrzmiałego penisa na wejście chłopaka i na nie naparłem, na początku delikatnie, z czasem coraz pewniej. Jimin mocniej oplótł mnie nogami w pasie, a paznokcie niekontrolowanie wbił w mój kark, przez co syknąłem.
– Jesteś taki ciasny, skarbie – szepnąłem do ucha chłopaka i przygryzłem jego płatek. Chwilę później zacząłem się powoli poruszać.
Sunąłem nosem przez jego szyję, linię szczęki i policzki, obsypując te miejsca dziesiątkami czułych pocałunków, a Jimin wzdychał wtedy cicho, jednak na tyle głośno, żebym mógł to usłyszeć. Nie potrzebował dużo czasu, by przyzwyczaić się do uczucia mojego przyjaciela w sobie. Nie zdążyłem się zorientować, a słabe sapnięcia zamieniły się w głośne jęki, na tyle donośne i urwane, że musiałem uciszyć go w jakiś sposób – najlepszym był, nie oszukujmy się, mój język.
Przez przypadek ugryzłem go w wargę, młodszy mruknął coś niezrozumiale, ale ja nie zwróciłem na to uwagi, bo zaczynałem tracić kontakt z rzeczywistością. Jego ścianki zaciskały się na mnie tak dobrze, kurwa, że nie mogłem myśleć o niczym innym, tylko o tym, jak dobrze jest się z nim kochać.
Podniecenie kumulowało się w moim podbrzuszu, rosło z każdą sekundą i bałem się, że gdy wreszcie dam mu upust, stracę równowagę i upuszczę Jimina, a tego nie chciałem. To stanowczo nie był finał, jakiego oczekiwałem, więc złapałem go mocniej za uda i naparłem jeszcze mocniej. O dziwo on odpowiedział mi tym samym, wbijając paznokcie w moje plecy, przesunął dłońmi po całej ich długości i mogłem sobie tylko wyobrażać, jak jutro po spojrzeniu w lustro ujrzę na nich kilka czerwonych smug.
Zawsze potrafiliśmy się idealnie zsynchronizować. Gdy ja oddawałem mocne i stanowcze pchnięcia, on poruszał swoimi biodrami tak, aby nam obu zapewnić milion razy większą dawkę przyjemności. I powiem wam, że wychodziło mu to świetnie, a nawet lepiej. Najlepiej, cholera.
Oddech Parka przyspieszył, jego oczy zaszkliły się i byłem pewien, że popłynęła z nich pojedyncza łza, gdy mocno zagryzł dolną wargę i wydał z siebie przeciągły, zachrypnięty skowyt. Rozlał się po raz kolejny tego wieczoru na swój brzuch, brudząc przy tym i mnie, ale nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi, poza delikatnym uczuciem łaskotania. Młodszy spuścił głowę, starając się uspokoić oddech. Wplątałem dłoń w jego włosy i poruszałem się w nim jeszcze przez minutę, może dwie, a wtedy świat zaczął wirować, przed oczami miałem tylko przebijającego się przez ciemność Jimina, jego spoconą i zarumienioną buzię, wykrzywiającą się w zmęczonym uśmiechu.
Orgazm wstrząsnął moim ciałem, kiedy wraz z ostatnim pchnięciem zastygłem w bezruchu, pozwalając przeszyć się na wskroś przyjemności. Każda chwila, dzień, w którym oddawaliśmy się sobie nawzajem z Jiminem w ten sposób, była warta największych skarbów tego świata. Bliskość naszych ciał, słowa, które na zawsze pozostaną tylko pomiędzy nami, słodki smak jego malinowych ust i ciche „kocham cię”, które słyszałem każdego dnia na dobranoc i dzień dobry. Tylko tego potrzebowałem.
Gdy udało mi się uspokoić, a moje zmysły powróciły to względnej normalności, z ulgą zauważyłem, że jednak nie skończyliśmy na podłodze. Chłopak bezwiednie opadł na moje ramiona, wycieńczony dzisiejszym dniem i wydarzeniami sprzed ostatnich godzin, co wywołało u mnie niewielki uśmiech. Ucałowałem jeszcze odsłonięte ramię mojego malucha i wciąż trzymając go na rękach, wyszedłem z celi, by skierować się w stronę sofy, na której jeszcze kilka godzin temu starał się mnie sprowokować, mały kusiciel.
Cóż, nie dało się ukryć, że osiągnął swój cel.
Najdelikatniej jak potrafiłem ułożyłem go na posłaniu, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakichś chusteczek. Musiałem doprowadzić go do porządku, bo sam nie potrafił już zdobyć się na żaden gest, tylko oddychał miarowo i przyglądał mi się spod przymkniętych powiek.
Z czasem jego nagie ciało zaczęło drżeć, więc kiedy tylko skończyłem czyścić brzuch chłopaka, okryłem go szczelnie kocem i westchnąłem pod nosem, zauważając, że najprawdopodobniej odleciał.
Już miałem odchodzić w poszukiwaniu ubrań, ale wtedy złapał mnie za rękę. Ściągnąłem ze zdziwieniem brwi i odwróciłem się w  jego stronę. Wciąż miał zamknięte oczy, jednak zdecydowanie zaciskał palce na moim nadgarstku.
– Jungkookie, kocham cię.
I były to tylko trzy najprostsze w świecie słowa, ale z jego ust brzmiały one najmniej banalnie i najbardziej wyjątkowo.
– Ja ciebie też, Jiminie.
Ale on już spał, nadal kurczowo trzymając się mojej dłoni.
To prawda, Jimin bardzo często był niegrzecznym chłopcem, ale takiego właśnie kochałem go ponad wszystko.  

4 komentarze:

  1. Nieee, nie przenoś się całkowicie na wattpada T.T Blogi są takie, nie wiem, osobiste? Wolę czytać opowiadanka tutaj. Ale jeśli chcesz i tak ci łatwiej, to okej, dostosuję się :)
    Ja po prostu czekałam na ff z tym konceptem i pairingiem, spadłaś mi z nieba haha
    Kocham cie za to jeszcze bardziej Malffuuu~~ <3
    I taaak, to Run z komisariatu było rajem dla shiperów JiKooka i Yoonseoka XD
    Po prostu uwielbiam Jimina w roli niewinnie wyglądającego, małego kusiciela hyhy Ale może nie wnikajmy w moje fantazje XD
    I ten Kook, o ranyyy, myślałam, że będzie okrutniejszy czy coś, ale jego charakter tu jest cudowny. Tak urocz zajmuje się Jiminem i dba o niego yaay *.*
    Aż szkoda, że to tylko one shot, aż chciałoby się poznać dalsze perypetie z ich życia i to, co jeszcze Chim nawyprawia, by dostać "karę" hahaha
    Uwielbiam cię i czekam na kolejne one shoty/opowiadanka spod twojej ręki (albo klawiatury idk XD)
    Weny i czasu kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, co masz na myśli z tymi blogami, sama czuję to samo, ale jest tu z czasem coraz mniej ludzi i dlatego zaczęłam zastanawiać się nad taką zmianą. :< Dam sobie jeszcze trochę czasu, jednak dziękuję za pomoc. ;w;
      Yaaah, ja też Cię kocham, Kari!! Cieszę się bardzo, że tak przypasowało to opowiadanie, bo osobiście wydaje mi się, że wyszło gorzej, niż sama oczekiwałam. :') Początkowo Kook miał być takim stanowczym chłopakiem, ale jakoś nie mogłam za długo znęcać się za Jiminkiem, chyba rozumiesz. ><
      Hmm, może kiedyś rozważę napisanie drugiej części. Kto wie. 8)
      Dziękuuuuuję z całego serduszka, kochanie!! Jesteś przemilusia, aż mi się cieplutko na serduszku zrobiło, jej. ;w; ♥

      Usuń
  2. Orzeszku włoski, ile ja czekałam na tego shota ಥωಥ
    Odkąd tylko mi napisałaś, że tworzysz kolejne arcydzieło z JiKookiem, zacierałam rączki i układałam poduszki na podłodze, bo coś przeczuwałam, że zrzucisz mnie nim z krzesła.
    Te poduszki nie pomogły. Leżę połamana, ale niesamowicie szczęśliwa, że dane było mi przeczytać coś tak wspaniałego.
    Od dzisiaj wyznaję Malffuizm, ok? xD
    I ja, podobnie jak Kari, miałam ogromną chcicę na opowiadanie tego pokroju, więc dołączam się do "Malffu i jej JiKooki spadają z nieba Entertainment".
    Miałam aż trzy podejścia do tego shota! Pierwszy, dosłownie chwilę po tym, jak wrzuciłaś go na wattpada (kocham to, że powiadamia mnie o najważniejszych rzeczach, dla których mogłabym własny pogrzeb opuścić!), ale telefon mi się wyładował już po trzecim akapicie :')
    Drugie tego samego dnia, ale urwałam gdzieś w połowie, bo przyjechali wujkowie ;-;
    No i teraz, w końcu mam chwilę spokoju, by doczytać to arcydzieło ♥
    W sumie przeleciałam tego shota dwa razy, bo cholerka jasna, tak mi się spodobaaał!
    Dobrze wiesz, że Kooks w mundurze to pierwszy cud świata :> I coś gdzieś tam przeczuwałam, że nie rozejdzie się to u Ciebie po kościach. Szczególnie po tym Run... Jezus...
    To po pierwsze.
    A po drugie... awoufrheubfwodmwapefnw... Tak mnie wzięły teraz JiKookowe feelsy ;-;
    Idk czemu, ale cholernie podoba mi się taki Kooks. I Jimin mały kusiciel! Tak!
    Swoją drogą, Jungkook tak okropnie dręczył biednego Parka, że miałam ochotę mu przyłożyć pałą w łeb za to ;-;
    Ja wiem ile czasu spędziłaś nad tym shotem. Z rączką na sercu mogę ci powiedzieć, że było warto xD Było kuźwa warto, bo napisałaś taką perełkę, którą chyba będę czytać codziennie na dzień dobry i na lepszy sen *lubię, kiedy śnią mi się ciekawe rzeczy, ya know ( ͡° ͜ʖ ͡°)* xD
    Smut i fluff to jedno z moich naprawę ulubionych (jeśli nie ulubione) połączeń, a dokładając do tego Kooksa jako policjanta, Jimina niesfornego rozrabiakę i Yoongiego, który nienawidzi swojej pracy (lol, ja naprawdę tak to odebrałam i tak mnie to śmieszyyy xD) oraz wspaniałą Malffu to nie może wyjść nic innego jak małe wielkie dzieło sztuki :3
    Nie mam więcej nic do dodania.
    Wspaniałe.
    Kocham to całym serduszkiem.
    I kocham też Ciebie, za stworzenie wspaniałego "Hey mr policeman"! (swoją drogą, teraz mi chodzi ta piosenka po głowe ;-;)
    Trzymaj się ciepluteńko, łap dużo weny i czasu na pisanie cudownych ficzków!
    Ach, a co do sprawy... Dla mnie bez znaczenia, szczerze mówiąc. Blogi jednak mają "to coś" czego nie ma wattpad, indywidualizację. Osobiście przyzwyczaiłam się do Twojego bloga, ale zrobisz jak uważasz.
    Ja będę z Tobą gdziekolwiek się przeniesiesz ♥
    Wysyłam mnóóóstwo uścisków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orzeszku laskowy, Minnie, Twoje komentarze to dla mnie zawsze miód na serce. ♥ Przepraszam, że kazałam czekać na to tak długo, bez bicia przyznaję, że lenia miałam po prostu, no. TT
      Nie wyobrażasz sobie, jak Malffuizm i "Malffu i jej JiKooki spadają z nieba Entertainment" mnie rozbawiły, poważnie. Kocham Cię. XD ♥ Ach, i bardzo się cieszę, że koniec końców udało Ci się przeczytać go w całości. I że złapały Cię JiKookowe feelsy, bo to dobry uczuć. ^-^
      Ale Kooka i pałę to Ty zostaw, ok? :< *to też mnie rozbawiło, sory Kuks XD*
      Aaaa, dziękuję za takie cudowne słowa, skarbie, zawsze tak bardzo podnosisz mnie na duchu. ;w; Kochajmy niesfornego Jimina, Kooka w mundurze (ajwkdjas), kochajmy ich miłość!!!
      Ach, i oczywiście cieszę się, że udało mi się spełnić wasze skryte fantazje.( ͡° ͜ʖ ͡°)
      Przesyłam również mnóóóóstwo uścisków! I miłości!

      Usuń