niedziela, 19 lutego 2017

bitter taste; two

A/N: Przyznam szczerze, że jestem w szoku, jak szybko udało mi się napisać kolejny rozdział. W porównaniu do Fun Boys, które pojawia się średnio co pięć miesięcy (hehe), to wydaje się wręcz niemożliwe. >< Połowa ferii za mną, a pisanie to w sumie jedyna rzecz, do której się zmotywowałam. 
Nie przynudzając więcej, zapraszam Was do czytania! Wyświetleń pod pierwszym rozdziałem było dużo, ale pamiętajcie, że to komentarze motywują najbardziej~ 
Malffu xx




#wizyta pierwsza

Moja chęć mordu drastycznie wzrastała za każdym razem, gdy zamiast odsypiać zarwane noce, z samego rana musiałem wysłuchiwać zrzędzenia tych starych dziadków w białych kitlach. „Jak się dziś czujesz?”, zawsze zaczynali w ten sposób i z dokładnością notowali każdą moją odpowiedź, która i tak zazwyczaj wahała się od „nic nie czuję” do „mam ochotę poderżnąć ci gardło”. Cóż, nigdy nie brali tych słów pod uwagę, tylko odchrząkiwali głośno i przechodzili do sedna.
„Co stało się z Taehyungiem?”   
A ja na złość im siedziałem w milczeniu.
Tik, tak. Ich cierpliwość zazwyczaj kończyła się po trzech minutach ciszy.
„Jungkook, wiesz, co zrobiłeś?”
Po kolejnych stu osiemdziesięciu sekundach mojego letargu i nieustannego stukania długopisem w blat stołu, odpuszczali sobie z głośnym, pełnym irytacji westchnięciem. Gdyby nie to, że praca psychoterapeuty była całkiem dobrze płatna, z pewnością już dawno odpuściliby sobie męczarnie, które im fundowałem. Niektórzy opowiadali mi jakieś denne historyjki, a ja nawet nie próbowałem udawać, że słucham. Czasem wykazywali się resztkami kreatywności i pokazywali mi kartki z niczego nieprzypominającymi, bezkształtnymi plamami atramentu, każąc doszukiwać się w nich głębszego sensu.
Między innymi dlatego tego dnia zaraz po przebudzeniu miałem ochotę kogoś skrzywdzić.
Nienawidziłem, kiedy ktoś wyrywał mnie ze snu. To była pierwsza rzecz, za którą można było trafić na moją czarną listę.
Walenie w drzwi nie ustawało, więc z niechęcią wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę schodów. Z każdym krokiem nieznośny hałas stawał się coraz głośniejszy, a ja miałem ochotę krzyczeć, bolała mnie głowa i czułem, że swojego gościa przywitam prawym sierpowym.
Z widocznym zdenerwowaniem na twarzy szarpnąłem za klamkę.
Wredna, głupia, stara me…
– O.
Moim oczom nie ukazał się siwy, pomarszczony i brodaty mężczyzna, który odwiedzał mnie w każdą środę rano. Przede mną stał niski, wątły chłopaczek o śnieżnobiałych, zapewne tlenionych włosach i wcale nie miał na sobie tego cholernego kitla.
Czasem zastanawiałem się, dlaczego te półgłówki przywiązywały do niego tak wielką wagę. Żeby ludzie wiedzieli, kim są? Tymi „szanowanymi”? Tymi, którzy pół życia spędzają na truciu dupy takim jak ja? Chorym?... Ach, tak. Z perspektywy osób trzecich mogło to wyglądać mniej więcej w ten sposób. Ja za to wiedziałem, że nie są tu po to, aby mi pomóc, tylko stworzyć od nowa. Zrobić pranie mózgu, zmienić tok myślenia, przeprogramować.
To oni byli źli, oni powinni być wypchnięci na margines społeczeństwa, nie ja.
– Um… – Zlustrowałem chłopaka od góry do dołu, mrużąc podejrzliwie oczy. Nie miałem znajomych, zresztą, nie mogłem mieć. – Chyba pomyliłeś lokale.
– Jeon Jungkook, mam rację? – mruknął, totalnie zlewając moje słowa. Zacisnąłem dłonie w pięści, podirytowany tym, że nawet na mnie nie spojrzał, tylko wbijał spojrzenie w jakieś papiery.
– Zależy kto pyta.
– Tch – parsknął, unosząc jedną brew do góry.
Nie wiedziałem, kim był i co tu robił, ale chciałem się go pozbyć. Bardzo. Irytował samym wyrazem twarzy.
– Min Yoongi. Twój nowy terapeuta. – Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyminął mnie i stanął w przedpokoju, ściągając z siebie czarny, długi płaszcz i buty.
– Terapeuta?
Chód styczniowego powietrza wdzierał się pod cienki materiał mojej koszulki przez otwarte na oścież drzwi. Nie zamknąłem ich w razie, gdybym musiał wytargać go z mieszkania siłą, bo nie chciało mi się wierzyć, że to chuchro z twarzą szesnastolatka wie w ogóle, w jakiej sytuacji się znajduje.
– Słyszałem już, że masz problemy z główką, ale głuchy chyba nie jesteś, co? – rzucił sarkastycznie, posyłając mi prowokacyjny uśmiech. Cóż, udało mu się, ponieważ byłem o krok przybicia go do ściany i  starcia tego pewnego wyrazu z jego bladej twarzyczki. – Oh, nie buzuj się tak. I zamknij drzwi, jest zimno. – Chłopak podciągnął na ramię ciemną, elegancką torbę i przeszedł do salonu, zostawiając mnie samego.
Przekalkulowałem to sobie w głowie.
To naprawdę nie stanowiło problemu, żeby się go pozbyć. Całkiem urocza wizja, sprawić, aby moja twarz była ostatnim, co zobaczy. Ale jeśli on faktycznie był jednym z nich, bez zawahania wpędziliby mnie do klatki i tym razem nic by mnie nie usprawiedliwiło. Bo wiecie, życie tych wyższej rangi społecznej jest warte więcej, niż takiego nieznacznego ziarenka piasku, jakim był choćby Taehyung.
Mocnym kopnięciem zamknąłem drzwi i podążyłem za Yoongim, który zdążył już rozpakować swoje papiery i zająć miejsce na fotelu pod ścianą.
– Co z poprzednim? – mruknąłem podejrzliwie, tak naprawdę nie pamiętając nawet, jak nazywał się ostatni lekarz. Przy okazji zauważyłem, że blondyn kartkuje moje akta i dokumenty, te same, z którymi przychodzili inni.
Szlag. I po zabawie.
Bo raczej nie rozdają takich rzeczy przypadkowo napotkanym osobom, nie?
– Zmarł – odpowiedział krótko, widocznie nie uznając tego za bardzo istotne. Ja wręcz przeciwnie uważałem to za ogromnie ważne.  
Nienawidziłem tego człowieka. Wyglądał jak chodzące zwłoki i traktował mnie jak ułomne dziecko, więc miałem powód do uśmiechu.
Pozostawało tylko pytanie, czy Yoongi okaże się być bardziej czy mniej wkurwiający.
– Całkiem tu przytulnie. Zupełnie nie przypomina mieszkania nastoletniego mordercy.
Huh… Jak widać nie musiałem czekać zbyt długo na odpowiedź. Szybki był.
– Jakiego morde… – urwałem nagle, zastanawiając się, jak powinienem z nim postępować. Milczeć? Wciąż udawać, że nie pamiętam czy może po prostu obserwować? Uśmiechnąłem się półgębkiem. – A co, spodziewałeś się lamp wykonanych z ludzkiej skóry? Albo wiszących pod sufitem trupów? Oh, wybacz, gdzie moje maniery? Zaraz przyniosę ci szklankę wody. Wolisz pić z trupiej czaszki czy tradycyjnie pozostaniesz przy szklance?
Chłopak zaśmiał się, a ja nie potrafiłem wyczytać z jego zachowania żadnych emocji. Nie był to gorzki śmiech, ale nie brzmiał również na szczery. Prędzej określiłbym go mianem pustego, beznamiętnie odbił się od ścian pomieszczenia i nie pozostawił po sobie żadnego śladu.
Przez chwilę panowała cisza. Min wciąż rozglądał się po pomieszczeniu, a ja nie czułem potrzeby, aby się odzywać. Zresztą, dlaczego miałbym? To on ponoć był profesjonalistą, który przyszedł tu z zamiarem „unormalnienia” mnie.
– Przyznam, że tego jeszcze nie widziałem – zaczął, przekręcając głowę na bok i patrząc mi w oczy. Głęboka czerń, a może raczej granatowe niebo. Nie wiem. Przeszywające. Wręcz odrzucały, bezgłośnie mówiły „nie ufaj mu”. – Młody chłopak o twarzy tak potulnej jak najprawdziwszy anioł, synalek nadzianych rodziców, który z zimną krwią zamordował swojego kochanka, a później zaatakował jednego z policjantów. Aż nieprawdopodobne, że siedzisz teraz przede mną i w dodatku sam się przyznałeś, ale potrafię to zrozumieć. Bogaci ludzie posiadają jakąś wrodzoną zdolność, która ułatwia im załatwianie pewnych spraw, prawda?
Przerwał, oczekując mojej reakcji. Jednak ja wiedziałem, że jeszcze nie skończył.
– Powinieneś gnić w celi, złotko. Jesteś obrzydliwy.
Uśmiech wstąpił na moje usta, gdy zaledwie parę sekund później dłoń ściskałem na jego szyi, przyszpilając do oparcia fotela. Uniosłem głowę Yoongiego do góry, mocno wbijając swój kciuk w bladą jak śnieg skórę, w razie, gdyby przyszło mu do głowy uciekać.
Ale on nawet nie próbował.  Kiedy moje paznokcie gwałtownie wbiły się w jego krtań, nie drgnął o milimetr, tylko wciąż wlepiał we mnie swoje ślepia. I doprowadzało mnie to do białej gorączki, zapragnąłem pokazać, nie, przypomnieć, że to ja trzymam w garści jego ostatni oddech.
– Jeszcze słowo, a zrobię z twojego oka brelok do kluczy – powiedziałem, zbliżając się do twarzy białowłosego. Z takiej odległości doskonale słyszałem jego spowolniony oddech, obciążony mocnym uściskiem mojej dłoni. – Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo chciałbym zakończyć nasze spotkanie w tym momencie. Tu i teraz. Zakopałbym cię gdzieś na tyłach, obok mojego psa, a później usiadłbym w tym fotelu i cieszył się, że już nikt nie szczeka nad moim uchem. Cholernie żałuję, że nie mogę tego zrobić.
– Co cię powstrzymuje? – wychrypiał. Pewność w jego głosie trochę zbiła mnie z tropu. – Śmiało. To zajebisty pomysł, mordować jedyną osobę, która może wyciągnąć cię z tego gówna. –Oblizał z trudem usta, po czym je rozchylił. Jeden kącik jego ust uniósł się do góry. – Chociaż… Nie, masz rację. Nie możesz tego zrobić, dopóki należysz do nas. 
Zawahałem się. Poruszyłem niespokojnie palcami, próbując wyłapać coś z jego spojrzenia,  c o k o l w i e k, ale spotkałem się tylko z bezdenną pustką. Żadnego blasku, odbicia, nic. Tylko czerń.
W końcu odepchnąłem się do tyłu, zrywając między nami jakikolwiek kontakt. Z lekko uniesioną głową patrzyłem na niego spod przymkniętych powiek i czekałem.
– Zrobiliśmy większy postęp, niż ty i pan Lee przez ostatnie kilka miesięcy – mruknął pod nosem i odkaszlnął cicho, pocierając obolałe miejsce. Pokręcił głową, oparł się łokciami o kolana i nachylił do przodu.
Kiedy podniósł wzrok, przeszły mnie ciarki.
Oh, wreszcie. To było to, na co czekałem od początku. Coś, co sprawi, że zamiast zabić, zapragnę go odkryć.
Byłem pewien, że jego tęczówki nagle rozbłysły czerwienią, ogniem,  w którym tliły się ukrywane wcześniej emocje. Pożądanie, żal, tajemnica. Uczucia zdawały się być sekretami, strzeżoną przed światem zagadką.
I to ja miałem być tym, który wkrótce ich go pozbawi.
 – To ode mnie zależy, jak skończysz, Jungkook – oznajmił chłodno.
Nie pierwszy raz to słyszałem. Uśmiechnąłem się.
Jednak, dopiero kolejnymi słowami wywołał burzę.
– Tym razem to ja trzymam twoje życie w swoich rękach. I nie możesz tego zmienić.


….Min Yoongi.
Przyjmuję zaproszenie do tej chorej gry, którą rozpocząłeś. 

4 komentarze:

  1. Yay jak miło, że już coś wrzucasz ^^
    Po tak długiej nieobecności wciąż mam niedosyt twoich prac <3
    Słabą mają cierpliwość ci lekarze XD
    Już uwielbiam sposób w jaki droczą się Yoongi i Kook haha Ja nie wiem czemu, ale to mi do nich tak pasuje
    I o rany, nie dawno przeczytałam całkiem fajnego Yoongkooka i mam ochotę na więcej, a twój zapowiada się jeszcze lepszy :D Jak uwielbiam fluffy to tak chętnie przeczytam o jakichś psychicznych problemach itp
    Już nie mogę doczekać się następnych części, ja po prostu wiem, że to będzie świetne ^^
    Weny~~ i czasu kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Kari! Na szczęście znalazłam trochę czasu podczas ferii, ale w tym tygodniu muszę juz trochę bardziej przyłożyć się do nauki, wiec... :( Mimo wszystko postaram się juz nie znikać na tak długo. Cieszę się, ze mój YoonKook przypadł Ci do gustu i dziękuje za mile słowa! Miłego dnia, a ja lecę dalej próbować zasnąć.
      Malffu x

      Usuń
  2. OKKKKKK!
    Już jestem ;___; Ty mi wybacz moje opóźnienie, ale ostatnio jakiś dziwny zastój w komentowaniu czegokolwiek mam i źle się z tym czuję xD
    Ale już jestem więc aaay!
    Rozdział przeczytałam niedługo po jego dodaniu, dlatego musiałam przestudiować go jeszcze raz, żeby sobie przypomnieć, ale warto było <3
    Uwielbiam to, że pozwalasz mi wejść do głowy Jungkooka. I dzięki temu, temat taki niespotykany, niemalże straszny, jest dla mnie (takiej ameby życiowej co swoich myśli nie potrafi poukładać) bardzo przystępny oraz łatwy do ogarnięcia. Znaczy... Nie do końca łatwy, no ale przynajmniej wiem, jakimi kategoriami myśli Kooks.
    Ok, podoba mi się wizja Yoongiego jako terapeuty. Bo tak. Po prostu.
    Ten człowiek wydaje mi się czasami, jakby miał rentgen w oczach i potrafił prześwietlić człowieka od góry do dołu. Nie wiem, ale tak mi się wydaje, że Yoongi to człowiek z takim bagażem życiowym, z takim silnym charakterem, że odczytywanie ludzi i obserwowanie ich przychodzi mu ot tak.
    I kocham jego zgryźliwe, sarkastyczne uwagi, ok?
    Kooks chyba jeszcze tego nie wie, ale też je polubi :> Mam przynajmniej taką nadzieję.
    Tylko Tae... Jeny, ja wiem, że ty VKooków nie lubisz, no ale no... Żeby go od razu zabijać? xD Ty okrutna ty. Mogłaś dać mu trochę szczęścia z kimś innym <3
    Zdrowiej! Nie wypluwaj płuc! I łap dużo weny ^^
    Trzymaj się <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yah, to ja komentuję Ci prace po kilku miesiącach, więc nie masz za co przepraszać. ;__;
      Jakoś tak lubię wcielać się w rolę psycholków. To dopiero pierwszy ficzek z takim motywem i mam nadzieję, że z czasem nabiorę w tym lepszej wprawy, ale mimo wszystko cieszę się, że się podoba. ^^
      Dokładnie, Yoongiego widzę w ten sam sposób co Ty. Jako człowieka z dystansem, który potrafi odczytać każdego tylko na podstawie kilku spojrzeń, mając przy tym cięty język. ♥
      A te VKooki to przypadek! Po prostu imię Tae mi tam pasowało (a może mój mózg instynktownie mi to podsunął, kto wieXD w nienawiści do vkooka zostałam wychowana ;-;).
      Ty też się trzymaj, Minnie! Postaram się nie umrzeć przez te kilka dni~ ♥

      Usuń