A/N: Przyznam szczerze, że jestem w szoku, jak szybko udało mi się napisać kolejny rozdział. W porównaniu do Fun Boys, które pojawia się średnio co pięć miesięcy (hehe), to wydaje się wręcz niemożliwe. >< Połowa ferii za mną, a pisanie to w sumie jedyna rzecz, do której się zmotywowałam.
Nie przynudzając więcej, zapraszam Was do czytania! Wyświetleń pod pierwszym rozdziałem było dużo, ale pamiętajcie, że to komentarze motywują najbardziej~
Malffu xx
#wizyta
pierwsza
Moja chęć mordu
drastycznie wzrastała za każdym razem, gdy zamiast odsypiać zarwane noce, z
samego rana musiałem wysłuchiwać zrzędzenia tych starych dziadków w białych
kitlach. „Jak się dziś czujesz?”, zawsze zaczynali w ten sposób i z
dokładnością notowali każdą moją odpowiedź, która i tak zazwyczaj wahała się od
„nic nie czuję” do „mam ochotę poderżnąć ci gardło”. Cóż, nigdy nie brali tych
słów pod uwagę, tylko odchrząkiwali głośno i przechodzili do sedna.
„Co stało się z Taehyungiem?”
A ja na złość im siedziałem
w milczeniu.
Tik, tak. Ich
cierpliwość zazwyczaj kończyła się po trzech minutach ciszy.
„Jungkook, wiesz, co zrobiłeś?”
Po kolejnych stu osiemdziesięciu
sekundach mojego letargu i nieustannego stukania długopisem w blat stołu,
odpuszczali sobie z głośnym, pełnym irytacji westchnięciem. Gdyby nie to, że
praca psychoterapeuty była całkiem dobrze płatna, z pewnością już dawno
odpuściliby sobie męczarnie, które im fundowałem. Niektórzy opowiadali mi
jakieś denne historyjki, a ja nawet nie próbowałem udawać, że słucham. Czasem wykazywali
się resztkami kreatywności i pokazywali mi kartki z niczego
nieprzypominającymi, bezkształtnymi plamami atramentu, każąc doszukiwać się w
nich głębszego sensu.
Między innymi dlatego
tego dnia zaraz po przebudzeniu miałem ochotę kogoś skrzywdzić.
Nienawidziłem, kiedy
ktoś wyrywał mnie ze snu. To była pierwsza rzecz, za którą można było trafić na
moją czarną listę.
Walenie w drzwi nie
ustawało, więc z niechęcią wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę schodów.
Z każdym krokiem nieznośny hałas stawał się coraz głośniejszy, a ja miałem
ochotę krzyczeć, bolała mnie głowa i czułem, że swojego gościa przywitam prawym
sierpowym.
Z widocznym
zdenerwowaniem na twarzy szarpnąłem za klamkę.
Wredna, głupia, stara
me…
– O.
Moim oczom nie ukazał
się siwy, pomarszczony i brodaty mężczyzna, który odwiedzał mnie w każdą środę
rano. Przede mną stał niski, wątły chłopaczek o śnieżnobiałych, zapewne
tlenionych włosach i wcale nie miał na sobie tego cholernego kitla.
Czasem zastanawiałem
się, dlaczego te półgłówki przywiązywały do niego tak wielką wagę. Żeby ludzie
wiedzieli, kim są? Tymi „szanowanymi”? Tymi, którzy pół życia spędzają na
truciu dupy takim jak ja? Chorym?... Ach, tak. Z perspektywy osób trzecich
mogło to wyglądać mniej więcej w ten sposób. Ja za to wiedziałem, że nie są tu
po to, aby mi pomóc, tylko stworzyć od nowa. Zrobić pranie mózgu, zmienić tok
myślenia, przeprogramować.
To oni byli źli, oni
powinni być wypchnięci na margines społeczeństwa, nie ja.
– Um… – Zlustrowałem
chłopaka od góry do dołu, mrużąc podejrzliwie oczy. Nie miałem znajomych, zresztą,
nie mogłem mieć. – Chyba pomyliłeś lokale.
– Jeon Jungkook, mam
rację? – mruknął, totalnie zlewając moje słowa. Zacisnąłem dłonie w pięści,
podirytowany tym, że nawet na mnie nie spojrzał, tylko wbijał spojrzenie w
jakieś papiery.
– Zależy kto pyta.
– Tch – parsknął,
unosząc jedną brew do góry.
Nie wiedziałem, kim
był i co tu robił, ale chciałem się go pozbyć. Bardzo. Irytował samym wyrazem
twarzy.
– Min Yoongi. Twój
nowy terapeuta. – Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyminął mnie i stanął
w przedpokoju, ściągając z siebie czarny, długi płaszcz i buty.
– Terapeuta?
Chód styczniowego
powietrza wdzierał się pod cienki materiał mojej koszulki przez otwarte na oścież
drzwi. Nie zamknąłem ich w razie, gdybym musiał wytargać go z mieszkania siłą,
bo nie chciało mi się wierzyć, że to chuchro z twarzą szesnastolatka wie w
ogóle, w jakiej sytuacji się znajduje.
– Słyszałem już, że
masz problemy z główką, ale głuchy chyba nie jesteś, co? – rzucił
sarkastycznie, posyłając mi prowokacyjny uśmiech. Cóż, udało mu się, ponieważ
byłem o krok przybicia go do ściany i
starcia tego pewnego wyrazu z jego bladej twarzyczki. – Oh, nie buzuj
się tak. I zamknij drzwi, jest zimno. – Chłopak podciągnął na ramię ciemną,
elegancką torbę i przeszedł do salonu, zostawiając mnie samego.
Przekalkulowałem to
sobie w głowie.
To naprawdę nie
stanowiło problemu, żeby się go pozbyć. Całkiem urocza wizja, sprawić, aby moja
twarz była ostatnim, co zobaczy. Ale jeśli on faktycznie był jednym z nich, bez
zawahania wpędziliby mnie do klatki i tym razem nic by mnie nie
usprawiedliwiło. Bo wiecie, życie tych wyższej rangi społecznej jest warte
więcej, niż takiego nieznacznego ziarenka piasku, jakim był choćby Taehyung.
Mocnym kopnięciem
zamknąłem drzwi i podążyłem za Yoongim, który zdążył już rozpakować swoje
papiery i zająć miejsce na fotelu pod ścianą.
– Co z poprzednim? –
mruknąłem podejrzliwie, tak naprawdę nie pamiętając nawet, jak nazywał się ostatni
lekarz. Przy okazji zauważyłem, że blondyn kartkuje moje akta i dokumenty, te
same, z którymi przychodzili inni.
Szlag. I po zabawie.
Bo raczej nie rozdają
takich rzeczy przypadkowo napotkanym osobom, nie?
– Zmarł –
odpowiedział krótko, widocznie nie uznając tego za bardzo istotne. Ja wręcz
przeciwnie uważałem to za ogromnie ważne.
Nienawidziłem tego
człowieka. Wyglądał jak chodzące zwłoki i traktował mnie jak ułomne dziecko,
więc miałem powód do uśmiechu.
Pozostawało tylko
pytanie, czy Yoongi okaże się być bardziej czy mniej wkurwiający.
– Całkiem tu
przytulnie. Zupełnie nie przypomina mieszkania nastoletniego mordercy.
Huh… Jak widać nie
musiałem czekać zbyt długo na odpowiedź. Szybki był.
– Jakiego morde… –
urwałem nagle, zastanawiając się, jak powinienem z nim postępować. Milczeć?
Wciąż udawać, że nie pamiętam czy może po prostu obserwować? Uśmiechnąłem się
półgębkiem. – A co, spodziewałeś się lamp wykonanych z ludzkiej skóry? Albo
wiszących pod sufitem trupów? Oh, wybacz, gdzie moje maniery? Zaraz przyniosę
ci szklankę wody. Wolisz pić z trupiej czaszki czy tradycyjnie pozostaniesz
przy szklance?
Chłopak zaśmiał się,
a ja nie potrafiłem wyczytać z jego zachowania żadnych emocji. Nie był to
gorzki śmiech, ale nie brzmiał również na szczery. Prędzej określiłbym go
mianem pustego, beznamiętnie odbił się od ścian pomieszczenia i nie pozostawił
po sobie żadnego śladu.
Przez chwilę panowała
cisza. Min wciąż rozglądał się po pomieszczeniu, a ja nie czułem potrzeby, aby
się odzywać. Zresztą, dlaczego miałbym? To on ponoć był profesjonalistą, który
przyszedł tu z zamiarem „unormalnienia” mnie.
– Przyznam, że tego
jeszcze nie widziałem – zaczął, przekręcając głowę na bok i patrząc mi w oczy.
Głęboka czerń, a może raczej granatowe niebo. Nie wiem. Przeszywające. Wręcz
odrzucały, bezgłośnie mówiły „nie ufaj mu”.
– Młody chłopak o twarzy tak potulnej jak najprawdziwszy anioł, synalek
nadzianych rodziców, który z zimną krwią zamordował swojego kochanka, a później
zaatakował jednego z policjantów. Aż nieprawdopodobne, że siedzisz teraz przede
mną i w dodatku sam się przyznałeś, ale potrafię to zrozumieć. Bogaci ludzie
posiadają jakąś wrodzoną zdolność, która ułatwia im załatwianie pewnych spraw,
prawda?
Przerwał, oczekując
mojej reakcji. Jednak ja wiedziałem, że jeszcze nie skończył.
– Powinieneś gnić w
celi, złotko. Jesteś obrzydliwy.
Uśmiech wstąpił na
moje usta, gdy zaledwie parę sekund później dłoń ściskałem na jego szyi,
przyszpilając do oparcia fotela. Uniosłem głowę Yoongiego do góry, mocno
wbijając swój kciuk w bladą jak śnieg skórę, w razie, gdyby przyszło mu do
głowy uciekać.
Ale on nawet nie
próbował. Kiedy moje paznokcie
gwałtownie wbiły się w jego krtań, nie drgnął o milimetr, tylko wciąż wlepiał
we mnie swoje ślepia. I doprowadzało mnie to do białej gorączki, zapragnąłem
pokazać, nie, przypomnieć, że to ja trzymam w garści jego ostatni oddech.
– Jeszcze słowo, a
zrobię z twojego oka brelok do kluczy – powiedziałem, zbliżając się do twarzy
białowłosego. Z takiej odległości doskonale słyszałem jego spowolniony oddech,
obciążony mocnym uściskiem mojej dłoni. – Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo
chciałbym zakończyć nasze spotkanie w tym momencie. Tu i teraz. Zakopałbym cię
gdzieś na tyłach, obok mojego psa, a później usiadłbym w tym fotelu i cieszył
się, że już nikt nie szczeka nad moim uchem. Cholernie żałuję, że nie mogę tego
zrobić.
– Co cię powstrzymuje?
– wychrypiał. Pewność w jego głosie trochę zbiła mnie z tropu. – Śmiało. To
zajebisty pomysł, mordować jedyną osobę, która może wyciągnąć cię z tego gówna.
–Oblizał z trudem usta, po czym je rozchylił. Jeden kącik jego ust uniósł się
do góry. – Chociaż… Nie, masz rację. Nie możesz tego zrobić, dopóki należysz do
nas.
Zawahałem się.
Poruszyłem niespokojnie palcami, próbując wyłapać coś z jego spojrzenia, c o k o l w i e k, ale spotkałem się tylko z
bezdenną pustką. Żadnego blasku, odbicia, nic. Tylko czerń.
W końcu odepchnąłem
się do tyłu, zrywając między nami jakikolwiek kontakt. Z lekko uniesioną głową
patrzyłem na niego spod przymkniętych powiek i czekałem.
– Zrobiliśmy większy
postęp, niż ty i pan Lee przez ostatnie kilka miesięcy – mruknął pod nosem i
odkaszlnął cicho, pocierając obolałe miejsce. Pokręcił głową, oparł się
łokciami o kolana i nachylił do przodu.
Kiedy podniósł wzrok,
przeszły mnie ciarki.
Oh, wreszcie. To było
to, na co czekałem od początku. Coś, co sprawi, że zamiast zabić, zapragnę go
odkryć.
Byłem pewien, że jego
tęczówki nagle rozbłysły czerwienią, ogniem,
w którym tliły się ukrywane wcześniej emocje. Pożądanie, żal, tajemnica.
Uczucia zdawały się być sekretami, strzeżoną przed światem zagadką.
I to ja miałem być
tym, który wkrótce ich go pozbawi.
– To ode mnie zależy, jak skończysz, Jungkook
– oznajmił chłodno.
Nie pierwszy raz to
słyszałem. Uśmiechnąłem się.
Jednak, dopiero
kolejnymi słowami wywołał burzę.
– Tym razem to ja
trzymam twoje życie w swoich rękach. I nie możesz tego zmienić.
….Min
Yoongi.
Przyjmuję
zaproszenie do tej chorej gry, którą rozpocząłeś.
Yay jak miło, że już coś wrzucasz ^^
OdpowiedzUsuńPo tak długiej nieobecności wciąż mam niedosyt twoich prac <3
Słabą mają cierpliwość ci lekarze XD
Już uwielbiam sposób w jaki droczą się Yoongi i Kook haha Ja nie wiem czemu, ale to mi do nich tak pasuje
I o rany, nie dawno przeczytałam całkiem fajnego Yoongkooka i mam ochotę na więcej, a twój zapowiada się jeszcze lepszy :D Jak uwielbiam fluffy to tak chętnie przeczytam o jakichś psychicznych problemach itp
Już nie mogę doczekać się następnych części, ja po prostu wiem, że to będzie świetne ^^
Weny~~ i czasu kochana <3
Cześć, Kari! Na szczęście znalazłam trochę czasu podczas ferii, ale w tym tygodniu muszę juz trochę bardziej przyłożyć się do nauki, wiec... :( Mimo wszystko postaram się juz nie znikać na tak długo. Cieszę się, ze mój YoonKook przypadł Ci do gustu i dziękuje za mile słowa! Miłego dnia, a ja lecę dalej próbować zasnąć.
UsuńMalffu x
OKKKKKK!
OdpowiedzUsuńJuż jestem ;___; Ty mi wybacz moje opóźnienie, ale ostatnio jakiś dziwny zastój w komentowaniu czegokolwiek mam i źle się z tym czuję xD
Ale już jestem więc aaay!
Rozdział przeczytałam niedługo po jego dodaniu, dlatego musiałam przestudiować go jeszcze raz, żeby sobie przypomnieć, ale warto było <3
Uwielbiam to, że pozwalasz mi wejść do głowy Jungkooka. I dzięki temu, temat taki niespotykany, niemalże straszny, jest dla mnie (takiej ameby życiowej co swoich myśli nie potrafi poukładać) bardzo przystępny oraz łatwy do ogarnięcia. Znaczy... Nie do końca łatwy, no ale przynajmniej wiem, jakimi kategoriami myśli Kooks.
Ok, podoba mi się wizja Yoongiego jako terapeuty. Bo tak. Po prostu.
Ten człowiek wydaje mi się czasami, jakby miał rentgen w oczach i potrafił prześwietlić człowieka od góry do dołu. Nie wiem, ale tak mi się wydaje, że Yoongi to człowiek z takim bagażem życiowym, z takim silnym charakterem, że odczytywanie ludzi i obserwowanie ich przychodzi mu ot tak.
I kocham jego zgryźliwe, sarkastyczne uwagi, ok?
Kooks chyba jeszcze tego nie wie, ale też je polubi :> Mam przynajmniej taką nadzieję.
Tylko Tae... Jeny, ja wiem, że ty VKooków nie lubisz, no ale no... Żeby go od razu zabijać? xD Ty okrutna ty. Mogłaś dać mu trochę szczęścia z kimś innym <3
Zdrowiej! Nie wypluwaj płuc! I łap dużo weny ^^
Trzymaj się <333
Yah, to ja komentuję Ci prace po kilku miesiącach, więc nie masz za co przepraszać. ;__;
UsuńJakoś tak lubię wcielać się w rolę psycholków. To dopiero pierwszy ficzek z takim motywem i mam nadzieję, że z czasem nabiorę w tym lepszej wprawy, ale mimo wszystko cieszę się, że się podoba. ^^
Dokładnie, Yoongiego widzę w ten sam sposób co Ty. Jako człowieka z dystansem, który potrafi odczytać każdego tylko na podstawie kilku spojrzeń, mając przy tym cięty język. ♥
A te VKooki to przypadek! Po prostu imię Tae mi tam pasowało (a może mój mózg instynktownie mi to podsunął, kto wieXD w nienawiści do vkooka zostałam wychowana ;-;).
Ty też się trzymaj, Minnie! Postaram się nie umrzeć przez te kilka dni~ ♥